poniedziałek, 31 października 2016
środa, 20 kwietnia 2016
Epilog
"Schlierenzauer znów dominuje"
Planica
Koniec sezonu
-"Schlierenzauer znów dominuje na skoczniach świata, może nie osiągnął jeszcze tak wiele jak jego tata Gregor, ale ma wiele lat aby dorównać swojemu idolowi." -głos spikera rozbrzmiewa przed dekoracją najlepszych skoczków sezonu.
Utalentowany następca swojego ojca dumnie kroczy aby stanąć na najwyższym stopniu podium. To właśnie tu zaczyna się nowa historia. Sezon dobiega końca ale kariera tego szesnastolatka dopiero się rozpoczyna.
Młody Schlierenzauer jest bardzo podobny do swojego ojca ale tylko z wyglądu, nie zachowuje się jak on w jego wieku. Andreas nie uważa się za pana i władce jak wcześniej jego ojciec, jest skromnym i bardzo poukładanym chłopakiem. To ogromna zasługa jego rodziców, Gregor wie co robił źle w młodości i stara się tłumaczyć synowi aby nie popełniał jego błędów, jak widać przynosi to efekty.
Utalentowany następca swojego ojca dumnie kroczy aby stanąć na najwyższym stopniu podium. To właśnie tu zaczyna się nowa historia. Sezon dobiega końca ale kariera tego szesnastolatka dopiero się rozpoczyna.
Młody Schlierenzauer jest bardzo podobny do swojego ojca ale tylko z wyglądu, nie zachowuje się jak on w jego wieku. Andreas nie uważa się za pana i władce jak wcześniej jego ojciec, jest skromnym i bardzo poukładanym chłopakiem. To ogromna zasługa jego rodziców, Gregor wie co robił źle w młodości i stara się tłumaczyć synowi aby nie popełniał jego błędów, jak widać przynosi to efekty.
GREGOR
-Patrząc na niego mam wrażenie,że się starzeje.- mówię i obejmuję moją żonę ramieniem.
-Nie chce Cię dobijać dlatego powiem,że pomimo tego,że jesteś po czterdziestce nadal jesteś przystojny-mówi Sophie i składa szybko pocałunek na moim policzku.
Czy dziś jestem spełniony? Zdecydowanie tak. Mam piękną żonę,z którą jesteśmy już tyle lat po ślubie, a wciąż kochamy się tak jakbyśmy dopiero co się poznali. Jestem ojcem,syn godnie mnie zastępuję na skoczni, a ja no cóż jestem na sportowej emeryturze, przynajmniej mam czas aby spędzić czas z rodziną.
Karierę zakończyłem osiem lat temu, do dziś szczycę się największą ilością wygranych konkursów Pucharu Świata, co mnie niezmiernie cieszy.
__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane, już po raz ostatni na tym blogu.
Ciężko jest mi się żegnać z Sophie i Gregorem, ale jeszcze ciężej z Wami.
Wiem,że wiele z Was będzie u mnie na nowym blogu ale to już nie będzie to samo. Tam będzie nowa historia, nowy początek.
Chciałabym Wam serdecznie podziękować za każdy komentarz, za każde ciepłe słowo, za każdą poradę, za każde wsparcie kiedy wena była bardzo daleko.
Dziękuję Wam wszystkim razem i każdej z osobna, to dzięki Wam powstała ta historia.Gdyby nie Wy z pewnością nie skończyłabym tego opowiadania.
Dziś jestem szczęśliwa,że udało mi się zakończyć historię Sophie i Gregora. Były chwile zwątpienia i niezadowolenia,lecz wszystko jakoś wyszło, może nie tak idealnie jak miało być ale jakoś to wyszło.
Mam nadzieję, że z każdą kolejną historią moje opowiadania będą lepsze.
Na sam koniec chciałabym podziękować w szczególności tym autorką. Każda z Was wpłynęła na mnie w inny sposób, nie zawsze były to komentarze pod rozdziałami, często czytając Wasze opowiadania mówiłam sobie,że skoro ona potrafi to ja też może kiedyś to ogarnę.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję.
Do zobaczenia.
Prolog już w sobotę u Lisy i Andreasa.
Zapraszam na epilog do Karoliny i Andreasa.
.
Karierę zakończyłem osiem lat temu, do dziś szczycę się największą ilością wygranych konkursów Pucharu Świata, co mnie niezmiernie cieszy.
SOPHIE
Spoglądam na mojego syna, który ochoczo udziela wywiadów i pozuje do zdjęć z fanami, a raczej z fankami. Jest tak podobny do swojego ojca, w młodości. Przez pierwsze siedem lat jego życia byliśmy pewni,że nie pójdzie w ślady Gregora. Widząc narty uciekał do innego pomieszczenia. Mówił,że nigdy nie osiągnie tego co jego tata. Cóż wszystko się zmieniło nie pewnego dnia.
Był zimny styczniowy poranek kiedy Andreas wszedł, a raczej wjechał na nartach do naszej sypialni.Patrzyliśmy na niego, a potem wybuchliśmy śmiechem. Andi miał na głowie kask gogle rękawice i był gotowy do skakania. Pierwszy trening odbył z Gregorem, kiedy wrócili szatyn powiedział tylko jedno o swoim synu "On jest do tego stworzony" i tak od tamtej pory Andreas nie opuścił żadnego treningu. Moje rozmyślania przerywa głos szatyna.
-Ma chłopak wzięcie-mówi i patrzy na naszego syna.
-Tak samo jak ty-spoglądam na niego ukradkiem- dobrze,że po naszym ślubie Twoje faneczki zrozumiały,że nie mają ze mną szans- powiedziałam śmiejąc się, na co szatyn mi zawtórował.
Andreas w końcu skończył rozmawiać z mediami i podszedł do nas. Spojrzał na nas jak na kosmitów.
-Czemu mi się tak przyglądacie?-zapytał podejrzliwie.
-Przypominasz tatę za czasów młodości-mówię, syn podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem.
-Spokojnie mamo nie stanę się takim pajacem-mówi i zaczynamy się śmiać.
-Ejj młody,ja po prostu byłem eeee ...nie przygotowany na taką masę fanek- mówi i zaczyna się śmiać razem z nami.
-Wujek Morgi też miał fanki- przypomina Andreas.
- Dobra punkt dla ciebie-mówi szatyn i mierzwi włosy syna
-Tato, jak ja będę do zdjęć pozował- mówi oburzony, a my wybuchamy śmiechem.
Na skoczni spędzamy jeszcze kilka godzin, kiedy mamy już wychodzić zaczepia nas Morgi.
-Gregor mam propozycję...
Pół roku później.
Nagłówek gazety sportowej:
" To już dziś wielkie otwarcie szkoły założonej przez Gregora Schlierenzauera i Thomasa Morgensterna. Dwóch mistrzów postanowiło założyć szkołę dla przyszłych skoczków. Choć placówka dopiero teraz zaczyna swoją działalność już brakuje miejsc. W szkole będą najlepsi trenerzy. Z tego co wiemy współpracy nie odmówili tacy byli skoczkowie jak Michael Hayboeck, Stefan Kraft czy Manuel Fettner. Z tego co wiemy, sami założyciele również mają szkolić przyszłych mistrzów."
__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane, już po raz ostatni na tym blogu.
Ciężko jest mi się żegnać z Sophie i Gregorem, ale jeszcze ciężej z Wami.
Wiem,że wiele z Was będzie u mnie na nowym blogu ale to już nie będzie to samo. Tam będzie nowa historia, nowy początek.
Chciałabym Wam serdecznie podziękować za każdy komentarz, za każde ciepłe słowo, za każdą poradę, za każde wsparcie kiedy wena była bardzo daleko.
Dziękuję Wam wszystkim razem i każdej z osobna, to dzięki Wam powstała ta historia.Gdyby nie Wy z pewnością nie skończyłabym tego opowiadania.
Dziś jestem szczęśliwa,że udało mi się zakończyć historię Sophie i Gregora. Były chwile zwątpienia i niezadowolenia,lecz wszystko jakoś wyszło, może nie tak idealnie jak miało być ale jakoś to wyszło.
Mam nadzieję, że z każdą kolejną historią moje opowiadania będą lepsze.
Na sam koniec chciałabym podziękować w szczególności tym autorką. Każda z Was wpłynęła na mnie w inny sposób, nie zawsze były to komentarze pod rozdziałami, często czytając Wasze opowiadania mówiłam sobie,że skoro ona potrafi to ja też może kiedyś to ogarnę.
Ann cóż Tobie dziękuję za wszystko, za każdy komentarz, za każde słowo wsparcia. Oczywiście za każde Twoje opowiadanie.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję.
Do zobaczenia.
Prolog już w sobotę u Lisy i Andreasa.
Zapraszam na epilog do Karoliny i Andreasa.
.
niedziela, 3 kwietnia 2016
Rozdział 27
"Szczęśliwa rodzinka"
Sierpień
-Cały Gregor- powiedział Morgi i wziął małego Andreasa na ręce. Jeszcze do mnie nie dociera,że od czterech dni jestem mamą. W końcu po wielu godzinnych rozmyślaniach doszliśmy do wniosku z Gregorem,że mały będzie miał na imię Andreas. Skąd ten pomysł? Otóż imię zaproponowali moi rodzice. Na początku w ogóle nie byliśmy do niego przekonani, lecz po kilku dniach doszliśmy do wniosku,że to imię będzie doskonałe i tak oto dnia 20 sierpnia o godzinie 4:23 nad ranem przyszedł na świat Andreas Schlierenzauer. Cóż nasz syn wybrał sobie po prostu genialną porę. Około jedenastej na wieczór spokojnie oglądaliśmy jeszcze telewizje, spokojnie oczywiście było do czasu aż nie dostałam skurczy. W zasadzie nie wiedziałam co się dzieje, miałam termin dopiero za tydzień, co prawda lekarz mówił mi,że mogę urodzić wcześniej ale nic na to ne wskazywało. Muszę przyznać,że wpadłam w panikę, dobrze że Gregor zachował zimną krew. Po około dziesięciu minutach byliśmy już w szpitalu, a kilka godzin później na świat przyszedł nasz synek.
-Wiadomo taki przystojny, już widzę tłum lasek wokół niego- mówi szatyn i obejmuje mnie ramieniem.
-Chyba w piaskownicy- stwierdzam i wybuchamy śmiechem. Sabrina i Thomas odwiedzali nas prawie codziennie. Morgi udzielał nam wielu porad, tak samo jak nasi rodzice, którzy odwiedzali nas równie często.
Nastał wieczór, wzięłam szybki prysznic i pomaszerowałam do naszej sypialni. Widok, który tam zastałam rozczulił mnie po raz kolejny. Gregor usypiał właśnie Andreasa. Szatyn patrzył na małego z ogromną miłością w oczach.Po chwili pocałował malca w główkę i delikatnie ułożył go do łóżeczka, żeby następnie stanąć nad nim i mu się przyglądać. Cicho podeszłam do Gregora i mocno się do niego przytuliłam, on objął mnie ramieniem i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Spojrzałam na drzwi balkonowe i dałam do zrozumienia szatynowi żebyśmy wyszli na dwór. Lato było gorące, więc w nocy nie było w cale zimno.Usiedliśmy na wygodnej kanapie ogrodowej i przyglądaliśmy się szczytom gór.
- Masz jutro trening?-zapytałam Schlierenzauera
- W zasadzie miałem mieć ale zadzwoniłem do trenera, że potrzebuje tacierzyńskiego przez najbliższy czas.-oznajmił, spojrzałam na niego przerażona. - Nie martw się nie zawieszam kariery, nic w tym stylu odpuszczam lato bo chce mieć czas dla Ciebie i Andreasa. - tym mnie bardzo uspokoił.
-Ciesze się.-mówię i opieram głowę o jego ramię.
-Muszę jechać jutro na budowę i zobaczyć jak postępują prace.-pokiwałam głową ze zrozumieniem. Budowa postępowała w zaskakującym tempie, lecz wprowadzimy się dopiero po sezonie zimowym żeby wszystko zrobić na spokojnie.
Następnego dnia obudziłam się wypoczęta i bardzo zrelaksowana. Kiedy wstawałam zobaczyłam,że Andreasa nie ma w łóżeczku co oznaczało,że Gregor już się nim zajął. Ubrałam szlafrok i udałam się do salonu gdzie szatyn bawił się z małym. Mąż przywitał mnie soczystym całusem w usta, a syn czymś na pozór uśmiechu. Zjedliśmy razem śniadanie, a następnie Gregor pojechał na budowę.
Kiedy szatyna jeszcze nie było odwiedzili nas Marisa i Stefan z ogromną ilością zabawek i ubranek. Stefan zaoferował się zająć małym, więc miałyśmy z blondynką chwilę czasu aby poplotkować na różne tematy.
-Jak się czujesz ?-zapytała.
-Dobrze, doszłam do siebie bardzo szybko. Urodziłam nad ranem i byłam obolała tak do południa może nawet nie, potem było wszystko w porządku.- mówię z uśmiechem. Długo rozmawiałyśmy na temat porodu i Andreasa, lecz świat nie kręci się tylko wokół mnie i mojej rodziny.
-Co się stało,że jesteś taka zadowolona?-pytam Marisę.
-Stefan chce mi się oświadczyć. -powiedziała cicho.
-To świetnie ale skąd wiesz?
-Chodzi od kilku dni zestresowany, no i w niedziele idziemy na uroczystą kolację, gdzie będą moi i jego rodzice. - widzę jak blondynka się cieszy, w zasadzie również jestem bardzo szczęśliwa. Marisa to moja przyjaciółka, więc chce dla niej jak najlepiej. Stefan to mężczyzn wymarzony. Zabawny, inteligentny, przystojny, wiem,że Marisa dobrze trafiła.
-W takim razie czekam na zaproszenie na ślub- informuję ją i wybuchamy śmiechem.
Marisa i Stefan spędzają u nas jeszcze kilka godzin, a potem z uśmiechem opuszczają nasze mieszkanie, zaraz po ich wyjściu Andreas zasypia, a my z Gregorem zaczynamy oglądać jakąś komedie.
Rok później.
Budzą mnie promienie słońca wpadające do naszej sypialni. Nie muszę otwierać oczu aby poczuć,że Gregor nadal smacznie śpi. Leżę przytulona do jego torsu , a jego ręka spoczywa na mojej tali. Pomimo niechęci leniwie podnoszę powieki. Po raz kolejny jestem oczarowana widokiem za oknem. Słońce lekko unosi się nad szczytami gór. Zapowiada się kolejny piękny dzień.
-Zawsze wiedziałem,że jesteś ostro szurnięta, uśmiecha się sama do siebie.-obracam się w stronę Gregora, który szczerzy się do mnie jak idiota.
-Jakbyś wstał wcześniej to do ciebie bym się uśmiechała, a tak muszę sama do siebie.-mówię i wtulam się w niego kolejny raz.
-Jutro wstanę wcześniej-mówi i cicho się śmieje, a ja razem z nim. Kolejny dzień, który już mogę uznać za udany, kiedy wiem,że mam Gregora przy sobie wiem,że wszystko będzie dobrze. Leżymy jeszcze chwilę i cieszymy się sobą, lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy.
-Musimy wstawać, mam fryzjera na 11. Idź zobacz czy Andi już wstał, a ja pójdę zrobić śniadanie.-mówię i wstaję z łóżka, zakładając szlafrok. Gregor robi to samo.
-Sam nie wierzę, że Kraft się hajta- mówi i wybucha śmiechem.
-Na pewno ich życie nie będzie nudne-mówię i schodzę na dół.
Po zejściu na parter domu otwieram drzwi tarasowe i chwilę rozkoszuję się górskim powietrzem.W kuchni uruchamiam jak zawsze radio i zaczynam robić śniadanie. W trakcie pracy słyszę jak Gregor schodzi z Andreasem po schodach. Gregor coś do niego mówi, a mały wesoło gaworzy po swojemu.
Śniadanie jemy na tarasie, ponieważ już od rana jest bardzo ciepło.Podczas śniadania staje się coś na co czekaliśmy odkąd na świat przyszedł nasz synek. Andreas wypowiada słowo "tata" i wyciąga swoje małe rączki w kierunku Gregora. Jesteśmy zaskoczeni, lecz bardzo szczęśliwi. Widzę,że szatyn ma łzy w oczach, ja tak samo. Gregor bierze malca na ręce i przytula go do siebie. Po chwili Andi zaczyna się wiercić na rękach Gregora. Patrzy na mnie swoimi ogromnymi czekoladowymi oczami i mówi "mama", pokazując na mnie paluszkiem. Podchodzę i biorę Andreasa na ręce, siadając na kolanach u Gregora. Szatyn mocno mnie do siebie przytula.
-Nic więcej do szczęścia nie potrzebuję-mówi i składa na moich ustach pocałunek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie.
Sama nie mogę uwierzyć,że dziś dodaję ostatni rozdział. Pozostał jeszcze tylko epilog.
Szczerze powiem,że ten rozdział powyżej nie jest jakiś wybitny. Chcę się w pełni skupić na epilogu, który pojawi się za tydzień ewentualnie za dwa tygodnie.
Zapraszam serdecznie na bohaterów nowej historii.
http://zamkniete-powieki-go-nie-widza.blogspot.com/p/bohaterowie.html
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Czekam na Wasze opinie dotyczące tego rozdziału.
Buziaki :*
Aktualizacja 10.04.2016
Epilog jednak za tydzień.
Zapraszam na nowy rozdział do Karoliny i Andreasa.
-Wiadomo taki przystojny, już widzę tłum lasek wokół niego- mówi szatyn i obejmuje mnie ramieniem.
-Chyba w piaskownicy- stwierdzam i wybuchamy śmiechem. Sabrina i Thomas odwiedzali nas prawie codziennie. Morgi udzielał nam wielu porad, tak samo jak nasi rodzice, którzy odwiedzali nas równie często.
Nastał wieczór, wzięłam szybki prysznic i pomaszerowałam do naszej sypialni. Widok, który tam zastałam rozczulił mnie po raz kolejny. Gregor usypiał właśnie Andreasa. Szatyn patrzył na małego z ogromną miłością w oczach.Po chwili pocałował malca w główkę i delikatnie ułożył go do łóżeczka, żeby następnie stanąć nad nim i mu się przyglądać. Cicho podeszłam do Gregora i mocno się do niego przytuliłam, on objął mnie ramieniem i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Spojrzałam na drzwi balkonowe i dałam do zrozumienia szatynowi żebyśmy wyszli na dwór. Lato było gorące, więc w nocy nie było w cale zimno.Usiedliśmy na wygodnej kanapie ogrodowej i przyglądaliśmy się szczytom gór.
- Masz jutro trening?-zapytałam Schlierenzauera
- W zasadzie miałem mieć ale zadzwoniłem do trenera, że potrzebuje tacierzyńskiego przez najbliższy czas.-oznajmił, spojrzałam na niego przerażona. - Nie martw się nie zawieszam kariery, nic w tym stylu odpuszczam lato bo chce mieć czas dla Ciebie i Andreasa. - tym mnie bardzo uspokoił.
-Ciesze się.-mówię i opieram głowę o jego ramię.
-Muszę jechać jutro na budowę i zobaczyć jak postępują prace.-pokiwałam głową ze zrozumieniem. Budowa postępowała w zaskakującym tempie, lecz wprowadzimy się dopiero po sezonie zimowym żeby wszystko zrobić na spokojnie.
Następnego dnia obudziłam się wypoczęta i bardzo zrelaksowana. Kiedy wstawałam zobaczyłam,że Andreasa nie ma w łóżeczku co oznaczało,że Gregor już się nim zajął. Ubrałam szlafrok i udałam się do salonu gdzie szatyn bawił się z małym. Mąż przywitał mnie soczystym całusem w usta, a syn czymś na pozór uśmiechu. Zjedliśmy razem śniadanie, a następnie Gregor pojechał na budowę.
Kiedy szatyna jeszcze nie było odwiedzili nas Marisa i Stefan z ogromną ilością zabawek i ubranek. Stefan zaoferował się zająć małym, więc miałyśmy z blondynką chwilę czasu aby poplotkować na różne tematy.
-Jak się czujesz ?-zapytała.
-Dobrze, doszłam do siebie bardzo szybko. Urodziłam nad ranem i byłam obolała tak do południa może nawet nie, potem było wszystko w porządku.- mówię z uśmiechem. Długo rozmawiałyśmy na temat porodu i Andreasa, lecz świat nie kręci się tylko wokół mnie i mojej rodziny.
-Co się stało,że jesteś taka zadowolona?-pytam Marisę.
-Stefan chce mi się oświadczyć. -powiedziała cicho.
-To świetnie ale skąd wiesz?
-Chodzi od kilku dni zestresowany, no i w niedziele idziemy na uroczystą kolację, gdzie będą moi i jego rodzice. - widzę jak blondynka się cieszy, w zasadzie również jestem bardzo szczęśliwa. Marisa to moja przyjaciółka, więc chce dla niej jak najlepiej. Stefan to mężczyzn wymarzony. Zabawny, inteligentny, przystojny, wiem,że Marisa dobrze trafiła.
-W takim razie czekam na zaproszenie na ślub- informuję ją i wybuchamy śmiechem.
Marisa i Stefan spędzają u nas jeszcze kilka godzin, a potem z uśmiechem opuszczają nasze mieszkanie, zaraz po ich wyjściu Andreas zasypia, a my z Gregorem zaczynamy oglądać jakąś komedie.
Rok później.
Budzą mnie promienie słońca wpadające do naszej sypialni. Nie muszę otwierać oczu aby poczuć,że Gregor nadal smacznie śpi. Leżę przytulona do jego torsu , a jego ręka spoczywa na mojej tali. Pomimo niechęci leniwie podnoszę powieki. Po raz kolejny jestem oczarowana widokiem za oknem. Słońce lekko unosi się nad szczytami gór. Zapowiada się kolejny piękny dzień.
-Zawsze wiedziałem,że jesteś ostro szurnięta, uśmiecha się sama do siebie.-obracam się w stronę Gregora, który szczerzy się do mnie jak idiota.
-Jakbyś wstał wcześniej to do ciebie bym się uśmiechała, a tak muszę sama do siebie.-mówię i wtulam się w niego kolejny raz.
-Jutro wstanę wcześniej-mówi i cicho się śmieje, a ja razem z nim. Kolejny dzień, który już mogę uznać za udany, kiedy wiem,że mam Gregora przy sobie wiem,że wszystko będzie dobrze. Leżymy jeszcze chwilę i cieszymy się sobą, lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy.
-Musimy wstawać, mam fryzjera na 11. Idź zobacz czy Andi już wstał, a ja pójdę zrobić śniadanie.-mówię i wstaję z łóżka, zakładając szlafrok. Gregor robi to samo.
-Sam nie wierzę, że Kraft się hajta- mówi i wybucha śmiechem.
-Na pewno ich życie nie będzie nudne-mówię i schodzę na dół.
Po zejściu na parter domu otwieram drzwi tarasowe i chwilę rozkoszuję się górskim powietrzem.W kuchni uruchamiam jak zawsze radio i zaczynam robić śniadanie. W trakcie pracy słyszę jak Gregor schodzi z Andreasem po schodach. Gregor coś do niego mówi, a mały wesoło gaworzy po swojemu.
Śniadanie jemy na tarasie, ponieważ już od rana jest bardzo ciepło.Podczas śniadania staje się coś na co czekaliśmy odkąd na świat przyszedł nasz synek. Andreas wypowiada słowo "tata" i wyciąga swoje małe rączki w kierunku Gregora. Jesteśmy zaskoczeni, lecz bardzo szczęśliwi. Widzę,że szatyn ma łzy w oczach, ja tak samo. Gregor bierze malca na ręce i przytula go do siebie. Po chwili Andi zaczyna się wiercić na rękach Gregora. Patrzy na mnie swoimi ogromnymi czekoladowymi oczami i mówi "mama", pokazując na mnie paluszkiem. Podchodzę i biorę Andreasa na ręce, siadając na kolanach u Gregora. Szatyn mocno mnie do siebie przytula.
-Nic więcej do szczęścia nie potrzebuję-mówi i składa na moich ustach pocałunek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie.
Sama nie mogę uwierzyć,że dziś dodaję ostatni rozdział. Pozostał jeszcze tylko epilog.
Szczerze powiem,że ten rozdział powyżej nie jest jakiś wybitny. Chcę się w pełni skupić na epilogu, który pojawi się za tydzień ewentualnie za dwa tygodnie.
Zapraszam serdecznie na bohaterów nowej historii.
http://zamkniete-powieki-go-nie-widza.blogspot.com/p/bohaterowie.html
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Czekam na Wasze opinie dotyczące tego rozdziału.
Buziaki :*
Aktualizacja 10.04.2016
Epilog jednak za tydzień.
Zapraszam na nowy rozdział do Karoliny i Andreasa.
środa, 23 marca 2016
Rozdział 26
"Czas na zmiany"
Kwiecień 2018
GREGOR
Nasze życie wywróciło się do góry nogami odkąd dowiedzieliśmy się,że zostaniemy rodzicami. Moje życie po raz kolejny diametralnie zmieniło bieg. Skoki sprawiają mi jeszcze większą frajdę. Czuję się tak jakbym dopiero teraz zaczynał skakać, ale wiem też,że teraz wszystko się zmieni. Będę miał dziecko,które potrzebuje obojga rodziców,które będzie chciało widzieć swojego tatę częściej niż dwa dni w tygodniu. Zdobyłem już wiele. Tegoroczne Igrzyska Olimpijskie dodały mi wiary w siebie, dwa złote medale zdobyte indywidualnie cieszą mnie równie mocno jak srebrny medal w drużynie. Pomimo całej frajdy ze skakania nadal zastawiam się jak połączę skoki z ojcostwem. Z mojego zmyślenia wyrywa mnie Sophia.
-Może mi w końcu powiesz gdzie idziemy.
-Zaraz będziemy na miejscu i wszystkiego się dowiesz- mówię spokojnie obejmując ją ramieniem.Kiedy mam ją w swoich ramionach czuję jakbym miał przy sobie cały świat.
Od kilku dni w Innsbrucku panuje wiosenna pogoda, dlatego też wybraliśmy się na spacer. Cała nasza wycieczka ma swój cel,który jest bardzo ważny w moim życiu. W końcu docieramy do mojego celu.
-Gregor możesz mi powiedzieć po co mnie przyprowadziłeś tu o godzinie dziewiątej rano. Przecież tu nic nie ma poza pięknym widokiem.- Odwracam się do niej i obejmuje ją w tali, chytrze się uśmiechając.
-A co byś powiedziała żeby każdego poranka podziwiać te widoki.- widzę na jej twarzy grymas niezrozumienia, więc postanawiam wytłumaczyć jej po co tu przyszliśmy-Za rok, może krócej tu będzie nasz dom, a w tym miejscu będzie ogromna kuchnia, a na górze nasza sypialnia.
-Może mi w końcu powiesz gdzie idziemy.
-Zaraz będziemy na miejscu i wszystkiego się dowiesz- mówię spokojnie obejmując ją ramieniem.Kiedy mam ją w swoich ramionach czuję jakbym miał przy sobie cały świat.
Od kilku dni w Innsbrucku panuje wiosenna pogoda, dlatego też wybraliśmy się na spacer. Cała nasza wycieczka ma swój cel,który jest bardzo ważny w moim życiu. W końcu docieramy do mojego celu.
-Gregor możesz mi powiedzieć po co mnie przyprowadziłeś tu o godzinie dziewiątej rano. Przecież tu nic nie ma poza pięknym widokiem.- Odwracam się do niej i obejmuje ją w tali, chytrze się uśmiechając.
-A co byś powiedziała żeby każdego poranka podziwiać te widoki.- widzę na jej twarzy grymas niezrozumienia, więc postanawiam wytłumaczyć jej po co tu przyszliśmy-Za rok, może krócej tu będzie nasz dom, a w tym miejscu będzie ogromna kuchnia, a na górze nasza sypialnia.
SOPHIE
Słysząc słowa Gregora zaczęłam łączyć fakty. Nie wiem co powiedzieć, brakuje mi słów żeby określić to jakie szczęście teraz czuję.Czuję jak pod moimi powiekami wzbierają się łzy. Łzy szczęścia. Gregor to zauważył i mocno mnie do siebie przytulił.
-Mówisz poważnie, kiedyś tu będzie nasz dom?-pytam aby się upewnić.
-Tak. W zasadzie to czekam tylko na to czy się zgadzasz i możemy ruszać z budową. Wszystko jest już załatwione.-mówi i czeka na moją odpowiedź.
-Kocham Cię najbardziej na świecie. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje?-pytam, a po moim policzku spływa samotna łza,którą Gregor szybko ociera swoim kciukiem.
-Czyli zaczynamy budowę-mówi i złącza nasze usta w pocałunku.
Wracaliśmy do mieszkania w wyśmienitych nastrojach. Na naszych twarzach widniał ogromny uśmiech. Cały czas po głowie chodziło mi pytanie jak Gregorowi udało się to wszystko zorganizować,a ja niczego nie zauważyłam. Postanowiłam skończyć z torturami i zapytać go o ty co mnie dręczy.
-Kochanie kiedy wpadłeś na ten pomysł żeby wybudować dom?-zapytałam
-Jeszcze przed ślubem, a po ślubie zacząłem załatwiać wszystkie formalności. Od początku miała być to niespodzianka więc nie mogłaś o niczym się dowiedzieć. Nie chwaląc się z Twoją podejrzliwością musiałem się nieźle napracować. -mówi i zaczyna się śmiać- Raz popełniłem błąd i prawie wszystko wyszło na jaw. Na szczęście byłaś tak zła, że niczego nie zauważyłaś.
-Kiedy?-pytam
-Na początku ciąży jak chodziłaś ciągle wściekła na mnie. W paczce, którą odebrałaś przyszły plany domu, ale jej nie otworzyłaś bo stwierdziłaś,że po raz kolejny zamówiłem coś w ogóle niepotrzebnego.
-Tak pamiętam. Miałam Ci walnąć tą paczką w głowę ale stwierdziłam,że Cię oszczędzę.-mówię i wybucham śmiechem, a on razem ze mną.
-Byłaś nie do wytrzymania.Jak wychodziłem na trening to miałem przynajmniej dwie godziny spokoju.- oznajmia i przytula mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jestem w ciąży, więc mogę mieć pewne wahania nastrojów.-mówię tłumacząc się ze swojego zachowania. Powiem szczerze,że byłam troszkę wredna i chodziłam ciągle wściekła. Wiedziałam,że nie powinnam się tak zachowywać lecz nie byłam w stanie nad tym zapanować. Były chwile kiedy już chciałam przeprosić Gregora za moje bezsensowne i dziwne zachowanie, ale nagle po raz kolejny mnie denerwował. Przez miesiąc nie mogłam nad tym zapanować. Cała ta sytuacja zakończyła się z dnia na dzień. Po prostu pewnego dnia obudziłam się w wyśmienitym humorze i tak pozostało do dziś.
-Wszystkie plany domu pokaże Ci w mieszkaniu. Już nie mogę się doczekać kiedy będziemy mogli się wprowadzać do naszego domu. Wtedy będziemy już we trójkę. Mały Gregorek będzie taki przystojny jak ja. - mówi i teatralnie poprawia włosy.
-Chyba się przeceniasz. Wyglądasz dobrze ale nie przesadzajmy -mówię i zaczynam się śmiać. Zaledwie tydzień temu dowiedzieliśmy się,że będziemy mieć synka. Gregor oczywiści skakał z radości, już planuje jakie narty mu kupi na pierwsze urodziny. W zasadzie zastanawiam się jak ja wytrzymam w domu z dwoma mężczyznami. U mnie w domu to zawsze ja z mamą rządziłyśmy, tata był samotny więc musiał sobie radzić z nami sam. W okresie mojego dorastania rodzice wcale nie mieli ze mną łatwo. Mam nadzieje, że mały Gregorek będzie spokojniejszy. Mały Gregorek to takie tymczasowe imię. Na razie nie możemy się zdecydować jakie imię wybrać.Propozycji jest pełno, ponieważ każdy członek kadry twierdzi, że nasz syn powinien mieć po nim imię. Jedyne co ustaliliśmy z Gregorem to, to że nie będzie Gregora Juniora. Uznaliśmy,że jeden Gregor Schlierenzauer w rodzinie to wystarczająco.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy do mieszkania. Nie mieliśmy wiele czasu, ponieważ o czternastej jesteśmy umówieni z Thomasem. Postanowiliśmy jechać razem do Zakopanego. Chcieliśmy odpocząć po sezonie. Wraz z nami oczywiście jedzie Sabrina i Lily. Myślę,że to będzie świetny wyjazd.
-Mówisz poważnie, kiedyś tu będzie nasz dom?-pytam aby się upewnić.
-Tak. W zasadzie to czekam tylko na to czy się zgadzasz i możemy ruszać z budową. Wszystko jest już załatwione.-mówi i czeka na moją odpowiedź.
-Kocham Cię najbardziej na świecie. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje?-pytam, a po moim policzku spływa samotna łza,którą Gregor szybko ociera swoim kciukiem.
-Czyli zaczynamy budowę-mówi i złącza nasze usta w pocałunku.
Wracaliśmy do mieszkania w wyśmienitych nastrojach. Na naszych twarzach widniał ogromny uśmiech. Cały czas po głowie chodziło mi pytanie jak Gregorowi udało się to wszystko zorganizować,a ja niczego nie zauważyłam. Postanowiłam skończyć z torturami i zapytać go o ty co mnie dręczy.
-Kochanie kiedy wpadłeś na ten pomysł żeby wybudować dom?-zapytałam
-Jeszcze przed ślubem, a po ślubie zacząłem załatwiać wszystkie formalności. Od początku miała być to niespodzianka więc nie mogłaś o niczym się dowiedzieć. Nie chwaląc się z Twoją podejrzliwością musiałem się nieźle napracować. -mówi i zaczyna się śmiać- Raz popełniłem błąd i prawie wszystko wyszło na jaw. Na szczęście byłaś tak zła, że niczego nie zauważyłaś.
-Kiedy?-pytam
-Na początku ciąży jak chodziłaś ciągle wściekła na mnie. W paczce, którą odebrałaś przyszły plany domu, ale jej nie otworzyłaś bo stwierdziłaś,że po raz kolejny zamówiłem coś w ogóle niepotrzebnego.
-Tak pamiętam. Miałam Ci walnąć tą paczką w głowę ale stwierdziłam,że Cię oszczędzę.-mówię i wybucham śmiechem, a on razem ze mną.
-Byłaś nie do wytrzymania.Jak wychodziłem na trening to miałem przynajmniej dwie godziny spokoju.- oznajmia i przytula mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Jestem w ciąży, więc mogę mieć pewne wahania nastrojów.-mówię tłumacząc się ze swojego zachowania. Powiem szczerze,że byłam troszkę wredna i chodziłam ciągle wściekła. Wiedziałam,że nie powinnam się tak zachowywać lecz nie byłam w stanie nad tym zapanować. Były chwile kiedy już chciałam przeprosić Gregora za moje bezsensowne i dziwne zachowanie, ale nagle po raz kolejny mnie denerwował. Przez miesiąc nie mogłam nad tym zapanować. Cała ta sytuacja zakończyła się z dnia na dzień. Po prostu pewnego dnia obudziłam się w wyśmienitym humorze i tak pozostało do dziś.
-Wszystkie plany domu pokaże Ci w mieszkaniu. Już nie mogę się doczekać kiedy będziemy mogli się wprowadzać do naszego domu. Wtedy będziemy już we trójkę. Mały Gregorek będzie taki przystojny jak ja. - mówi i teatralnie poprawia włosy.
-Chyba się przeceniasz. Wyglądasz dobrze ale nie przesadzajmy -mówię i zaczynam się śmiać. Zaledwie tydzień temu dowiedzieliśmy się,że będziemy mieć synka. Gregor oczywiści skakał z radości, już planuje jakie narty mu kupi na pierwsze urodziny. W zasadzie zastanawiam się jak ja wytrzymam w domu z dwoma mężczyznami. U mnie w domu to zawsze ja z mamą rządziłyśmy, tata był samotny więc musiał sobie radzić z nami sam. W okresie mojego dorastania rodzice wcale nie mieli ze mną łatwo. Mam nadzieje, że mały Gregorek będzie spokojniejszy. Mały Gregorek to takie tymczasowe imię. Na razie nie możemy się zdecydować jakie imię wybrać.Propozycji jest pełno, ponieważ każdy członek kadry twierdzi, że nasz syn powinien mieć po nim imię. Jedyne co ustaliliśmy z Gregorem to, to że nie będzie Gregora Juniora. Uznaliśmy,że jeden Gregor Schlierenzauer w rodzinie to wystarczająco.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy do mieszkania. Nie mieliśmy wiele czasu, ponieważ o czternastej jesteśmy umówieni z Thomasem. Postanowiliśmy jechać razem do Zakopanego. Chcieliśmy odpocząć po sezonie. Wraz z nami oczywiście jedzie Sabrina i Lily. Myślę,że to będzie świetny wyjazd.
10 godzin później
W końcu dotarliśmy do Zakopanego. Było bardzo późno. Dopiero około północy dotarliśmy do domu Gregora. Mała Lily już dawno zasnęła w ramionach Thomasa. Dla każdego była to męcząca podróż. Sama prawie zasypiałam na stojąco.
Po wejściu do domu Morgi położył Lily do łóżka, a sam z Sabriną zajęli pokój obok. Naszych gości ugościliśmy na parterze domu. Gregor zaproponował,żebym się już położyła spać, a on przyniesie walizki, z chęcią skorzystałam z jego propozycji i udałam się do naszej sypialni. Ledwo się obejrzałam, a już odpływałam do krainy Morfeusza.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Leniwie otworzyłam powieki i dostrzegłam śpiącego obok Gregora. Po chwili złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Z ust szatyna wydobył się cichy pomruk, a potem niechętnie podniósł swoje powieki.
-Dzień dobry Skarbie-mówi i przytula mnie do siebie.
-Dzień dobry. Jak się spało ?-pytam
-Świetnie ale odkąd jesteś w ciąży strasznie się rozpychasz. Ale wcale mi to nie przeszkadza- mówi i kładzie głowę na moim ramieniu.
-Jeszcze tylko niecałe cztery miesiące.Strasznie się ciesze- Gregor kładzie swoją dłoń na moim zaokrąglonym brzuchu i lekko go masuje.
-Też się cieszę. Ciekawe jak to będzie. - widzę jak marszczy czoło, czyli zaczyna nad tym myśleć bardzo intensywnie.
-Jakoś to będzie, zobaczymy. Co dziś będziemy robić?-pytam.
-Nie wiem, Lily pewnie będzie chciała iść na skocznie. To może ja pójdę z nią i Thomasem,a ty z Sabriną będziecie miały wolny dzień.-proponuję mi, a ja z chęcią zgadzam się na tą propozycję.
Około godziny dwunastej Gregor, Thomas i Lily poszli na skocznie, a ja z Sabriną postanowiłyśmy pójść do galerii handlowej. Pierwszy sklep jaki odwiedziłyśmy to sklep z ubrankami dla dzieci. Sama nie wiedziałam jakie ubranka mam wybrać, każde ubranko było takie słodkie i malutkie.
-Patrz jakie słodkie- powiedziała blondynka pokazując kolejną bluzeczkę.
-Bierzemy-powiedziałam i cicho się zaśmiałam. Po około dwóch godzinach w końcu opuściłyśmy sklep z akcesoriami dla dzieci i postanowiłyśmy odwiedzić inne sklepy.
-Chyba troszkę za bardzo zaszalałyśmy- powiedziała Sabrina patrząc na nasze torby z zakupami.
-Kochana, od czasu do czasu możemy troszkę zaszaleć. Zaraz zadzwonię po Gregora i przyjedzie po nas, przecież nie będziemy tych zakupów targać same. - Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Po dziesięciu minutach Gregor wraz z Thomasem i Lily zmierzali w naszym kierunku.
-Cześć. Zaszalałyście- powiedział Gregor obejmując mnie ramieniem.
- Nie sądzę, w domu wszystko Ci pokaże.
-Dobrze, dobrze. Ja muszę iść jeszcze załatwić jedną sprawę, zaraz do Was wrócimy- mówi i przekazuje Morgiemu kluczyki, a potem zabiera Lily i zmierzają w jakimś bliżej nam nieznanym kierunku.
-Jakoś to będzie, zobaczymy. Co dziś będziemy robić?-pytam.
-Nie wiem, Lily pewnie będzie chciała iść na skocznie. To może ja pójdę z nią i Thomasem,a ty z Sabriną będziecie miały wolny dzień.-proponuję mi, a ja z chęcią zgadzam się na tą propozycję.
Około godziny dwunastej Gregor, Thomas i Lily poszli na skocznie, a ja z Sabriną postanowiłyśmy pójść do galerii handlowej. Pierwszy sklep jaki odwiedziłyśmy to sklep z ubrankami dla dzieci. Sama nie wiedziałam jakie ubranka mam wybrać, każde ubranko było takie słodkie i malutkie.
-Patrz jakie słodkie- powiedziała blondynka pokazując kolejną bluzeczkę.
-Bierzemy-powiedziałam i cicho się zaśmiałam. Po około dwóch godzinach w końcu opuściłyśmy sklep z akcesoriami dla dzieci i postanowiłyśmy odwiedzić inne sklepy.
-Chyba troszkę za bardzo zaszalałyśmy- powiedziała Sabrina patrząc na nasze torby z zakupami.
-Kochana, od czasu do czasu możemy troszkę zaszaleć. Zaraz zadzwonię po Gregora i przyjedzie po nas, przecież nie będziemy tych zakupów targać same. - Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Po dziesięciu minutach Gregor wraz z Thomasem i Lily zmierzali w naszym kierunku.
-Cześć. Zaszalałyście- powiedział Gregor obejmując mnie ramieniem.
- Nie sądzę, w domu wszystko Ci pokaże.
-Dobrze, dobrze. Ja muszę iść jeszcze załatwić jedną sprawę, zaraz do Was wrócimy- mówi i przekazuje Morgiemu kluczyki, a potem zabiera Lily i zmierzają w jakimś bliżej nam nieznanym kierunku.
GREGOR
Moja kochana żonka jak zwykle zaszalała z zakupami. Ale bez względu na to i tak ją kocham. Obecnie zmierzamy z Lily do ulubionego sklepu każdego dziecka. Muszę przecież rozpieszczać moją chrześnicę. Zakupy przebiegają nam w błyskawicznym tempie. Mała wybrała dla siebie jakąś bajkę i miśka, a ja wpadłem na pomysł,żeby kupić jakieś karty i monopol żebyśmy mieli co robić wieczorami. W ekspresowym czasie wychodzimy z galerii i podążamy do samochodu.Już z daleka dostrzegam zabijający wzrok Morgensterna. Wujek Gregor po raz kolejny górą.
THOMAS
-Wujek Gregor jest najlepszy.- po raz kolejny moja córka uświadamia mnie jaki to wujek Gregorek jest cudowny. Własna córka chce mnie dobić.
-Wiem skarbie ale jest już późno i musisz iść spać. Którą bajeczkę dziś czytamy?-pytam, na co moja córka sięga po przygody Kubusia Puchatka.
Po piętnastu minutach widzę,że moja córka w odpłynęła do krainy Morfeusza. Cicho wychodzę z pokoju i kieruję się do salonu, w którym siedzi całe towarzystwo. Przysiadam się na jedną z kanap, na której siedzi Sabrina.
-Usnęła?-pyta.
-Tak po pół godzinnym wychwalaniu wujka Gregora-mówię i robię minę zbitego psa, całe towarzystwo wybucha śmiechem,a ja udaje urażonego. Godzinę później wszyscy razem gramy w karty.
-Ja się poddaje- mówi Gregor i opada bezwładnie na kanapę.
-Ależ czemu, mężu mój kochany. Przecież przegrać z żoną w pokera po raz czwarty z rzędu to nic złego. -mówi Sophia, wszyscy wybuchamy śmiechem. Po chwili żona Schlierenzauera lituje się nad nim i mocno się do niego przytula, na co ten po chwili dusi ją w swoim uścisku.
Widać jak od nich emanuje miłość. Teraz wiem,że kilka lat temu miałem rację, mówiąc Gregorowi,że musi zawalczyć o nią. Kocha ją ponad życie, a ona jego,wiem,że jedno za drugim rzuciło by się w ogień.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane.
Dziękuje za ogrom miłych słów pod ostatnim rozdziałem.
Co do tego rozdziału to nic nie powiem... może to,że mi się wcale nie podoba. Przepraszam.
Blogger po raz kolejny głupieje i nie panuję nad kolorami czcionki. Za utrudnienia serdecznie przepraszam.
Koniec na temat rozdziału.
Koniec sezonu... co ja mam teraz robić?
Prevc z Kryształową Kulą.
Gregor z kontuzją... miałam nadzieję,że wszystko będzie dobrze... niestety informacje o stanie zdrowia Gregora nie są dobre. Oby operacja się udała!!!
Nowy blog najprawdopodobniej po egzaminach gimnazjalnych ( około 23 kwiecień). Ale nie mam pewność może być wcześniej, a może później. Z pewnością Was poinformuję.
Buziaki :*
Po piętnastu minutach widzę,że moja córka w odpłynęła do krainy Morfeusza. Cicho wychodzę z pokoju i kieruję się do salonu, w którym siedzi całe towarzystwo. Przysiadam się na jedną z kanap, na której siedzi Sabrina.
-Usnęła?-pyta.
-Tak po pół godzinnym wychwalaniu wujka Gregora-mówię i robię minę zbitego psa, całe towarzystwo wybucha śmiechem,a ja udaje urażonego. Godzinę później wszyscy razem gramy w karty.
-Ja się poddaje- mówi Gregor i opada bezwładnie na kanapę.
-Ależ czemu, mężu mój kochany. Przecież przegrać z żoną w pokera po raz czwarty z rzędu to nic złego. -mówi Sophia, wszyscy wybuchamy śmiechem. Po chwili żona Schlierenzauera lituje się nad nim i mocno się do niego przytula, na co ten po chwili dusi ją w swoim uścisku.
Widać jak od nich emanuje miłość. Teraz wiem,że kilka lat temu miałem rację, mówiąc Gregorowi,że musi zawalczyć o nią. Kocha ją ponad życie, a ona jego,wiem,że jedno za drugim rzuciło by się w ogień.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane.
Dziękuje za ogrom miłych słów pod ostatnim rozdziałem.
Co do tego rozdziału to nic nie powiem... może to,że mi się wcale nie podoba. Przepraszam.
Blogger po raz kolejny głupieje i nie panuję nad kolorami czcionki. Za utrudnienia serdecznie przepraszam.
Koniec na temat rozdziału.
Koniec sezonu... co ja mam teraz robić?
Prevc z Kryształową Kulą.
Gregor z kontuzją... miałam nadzieję,że wszystko będzie dobrze... niestety informacje o stanie zdrowia Gregora nie są dobre. Oby operacja się udała!!!
Nowy blog najprawdopodobniej po egzaminach gimnazjalnych ( około 23 kwiecień). Ale nie mam pewność może być wcześniej, a może później. Z pewnością Was poinformuję.
Buziaki :*
poniedziałek, 7 marca 2016
Rozdział 25
"Nowy sezon, nowe życie"
Sezon 2017/2018 Engelberg.
Sezon ruszył już pełną parą. Gregor wrócił do skakania i wszystkich zaskoczył swoją postawą. Jego plastron już po drugim konkursie zmienił barwę na żółtą i tak jest do tej pory. Dziś jest dziewiąty konkurs indywidualny w którym najprawdopodobniej zwycięży szatyn. Prowadzi po pierwszej serii, a do końca zostało jeszcze tylko pięciu skoczków.
Po 30 minutach widzę jak Gregor po raz siódmy w tym sezonie staje na najwyższym stopniu podium. Jestem bardzo szczęśliwa, widząc,że Schlierenzauer wraca do swojej formy sprzed kilku lat. Do kadry wróciłam wraz z Gregorem, więc przebywamy ze sobą cały czas. Jesteśmy wręcz nierozłączni. Wszyscy się z nas śmieją, że jesteśmy starym dobrym małżeństwem, a nie małżeństwem z kilku miesięcznym stażem.
Po tych kilku miesiącach doszłam do wniosku,że nasze małżeństwo jeszcze bardziej wzmocniło nasz związek.
*** W hotelu***
-Idę pobiegać, idziesz ze mną?-zapytał szatyn wkładając swoje buty do biegania.
-Nie chce mi się, idź sam, a ja pójdę się położyć-powiedziałam podchodząc do Gregora.
-Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej- jak zawsze wszystko musi zauważyć. Od kilku dni nie czuję się najlepiej.
-Wszystko ok. Idź biegać, o mnie się nie martw bo nie masz powodów. Nie wyspałam się dziś i tyle-trochę kłamstwa nie zaszkodzi.
-No dobra ale jakby coś to masz dzwonić-mówi całuje mój policzek.
-Dobrze pa.-mówię i zamykam drzwi za skoczkiem. Sama ubieram się w jakieś ubranie inne niż kadrowe. Nie chcę aby ktoś mnie rozpoznał,a odkąd jestem żoną Gregora Schlierenzauera jest to mało możliwe, ponieważ media lubią interesować się nie swoim życiem.
Wchodzę do pobliskiej apteki i z ulgą stwierdzam,że nikogo nie ma w środku. Podchodzę do okienka i witam się ze straszą farmaceutką.
-W czym mogę pani służyć?-pyta miło się uśmiechając.
-Poproszę dwa testy ciążowe albo najlepiej trzy-mówię delikatnie się uśmiechając.Pani z okienka pośpiesznie przynosi wybrane produkty. Szybko płacę za testy, chowając je do torebki. Z uśmiechem na ustach wychodzę z apteki i zmierzam do naszego hotelu. W holu spotykam jak zwykle uśmiechniętego Krafta.
-Gdzie ty się po nocy sama podziewasz?-pyta z troską obejmując mnie ramieniem.- Gdzie Twój rycerz na białym koniu?-pyta.
-Po pierwsze wyszłam tylko na chwilę,po drugie nie rycerz tylko skoczek i nie na koniu tylko nartach, poszedł pobiegać.-mówię radośnie.
-Idziesz z nami na kolację?-kiwam twierdząco głową- To za pół godziny w hotelowej restauracji-oznajmia i znika mi z pola widzenia. Ja czym prędzej podążam do pokoju. Kurtkę i buty rzucam w kąt pokoju i idę do łazienki zrobić testy, oczywiście od razu trzy naraz.
Wychodzę z łazienki i siadam na łóżku. Czekam z niecierpliwością wyznaczony czas, a następnie odwracam po kolei testy.
Kiedy widzę na teście dwie kreski na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Drugi test powiększa go, a trzeci rozpromienia moją twarz do granic możliwości, bowiem na każdym z trzech testów widnieją dwie kreski. Co oznacza tylko jedno będziemy mieli dziecko.... o matko będziemy mieli dziecko. Czuję ogromną radość, a zarazem przerażenie, jak my sobie poradzimy? Nie mam obawy przed powiedzeniem tego Gregorowi, ponieważ wiem,że się ucieszy bo od zawsze chciał mieć dzieci i wiem,że będzie wspaniałym ojcem. Wystarczy popatrzeć jak zajmuje się Lily. Już nie mogę się doczekać aż mu to powiem. Zrobię to dziś po kolacji, ponieważ nie chcę z tym zwlekać. Myślę,że powinien dowiedzieć się jak najszybciej. Może nie będzie super romantycznie i w ogóle ale to w tym momencie nie będzie się to liczyć. Spoglądam na zegarek i zauważam,że miałam przyjść na kolację już pięć minut temu. Szybko chowam testy do szafki nocnej i wychodzę z pokoju zmierzając do restauracji hotelowej. Wchodzę do pomieszczenia, w którym jest pełno ludzi ale w oddali słyszę i zauważam całą kadrę Austrii. Podchodzę do stolika i zajmuję jedno z wolnych miejsc.
-Gdzie Gregor ?- pyta trener.
-Poszedł biegać bo nie chce utracić formy. Wie trener jak to z nim jest, zawsze musi być najlepszy-mówię i wszyscy wybuchamy śmiechem. Tak naprawdę każdy już poznał nowe oblicze Gregora. To nie ten sam człowiek, który nie widział nic poza skokami. Teraz szatyn wie,że skoki są ważne ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Zrozumiała,że nie zawsze będzie na szczycie i nie zawsze będzie najlepszy, wie ,że kiedyś przyjdzie dzień, w którym będzie musiał powiedzieć koniec.Było miło ale coś się kończy,coś się zaczyna.
-Powiem wam szczerze,że niekiedy brakuje mi Gregora takiego co rzucał nartami jak mu coś nie wyszło albo jak się przewrócił. Pamiętam jak chodził obrażony przez dwa dni kiedy to ja wygrałem konkurs, a on był dopiero drugi - mówi Michael robiąc teatralną minę.
-No to były czasy- popiera go Stefan i wpada w zadumę, po czym po raz kolejny wybuchamy śmiechem.
-Powiem wam teraz poważnie -zaczyna trener- Gdyby nie ty - zwraca się do mnie- z pewnością Gregora już by nie było w kadrze, on by się wykończył fizycznie i psychicznie. Dzięki Tobie tak naprawdę zobaczył,że świat nie kręci się tylko i wyłącznie wokół skoczni-stwierdza i szeroko się do mnie uśmiecha.Też posyłam mu ciepły uśmiech.
-Napiszę do niego żeby już wracał- mówię i piszę do Schlierenzauera. Po około dziesięciu minutach Gregor wchodzi na jadalnie.Szybko siada koło mnie i czule całuje mój policzek.Na co Manuel Fettner reaguje dość normalnie jak na niego.
-Możecie z tymi czułościami poczekać, aż znajdziecie się sami, gdzie ja nie będę musiał na to patrzeć-mówi zły.
-Nie martw się znajdziesz sobie dziewczynę-mówi szatyn i nakłada sobie kolację na talerz. Oczywiście kończę kolację szybciej niż Gregor, ponieważ nie jem za dużo ze względu na to, że nie czuję się najlepiej. Wiem,że to przez ciąże, pani w aptece podczas zakupów wyjaśniła mi jakie mogą być skutki uboczne ciąży. Cała kadra już poszła do pokoi, więc w jadalni zostaliśmy tylko ja i szatyn. Kiedy jadł kanapkę oparłam swoją głowę na jego ramieniu, którym mnie po chwili objął.
-Co się dzieje?-pyta.
-Nic, miałbyś ochotę na spacer, wiem,że biegałeś dopiero, ale samej mi się nie chce iść.- tłumaczę.
-Z Tobą zawsze idź się ubierz i pójdziemy.-mówi
-Dziękuję-mówię z uśmiechem na twarzy. Daje mu całusa i zmykam do pokoju po kurtkę i ciepłe kozaki.Po chwili schodzę do lobby hotelowego i widzę Gregora, który siedzi w jednym z foteli. Biorę go za rękę i wychodzimy na dwór. Długo krążymy uliczkami oświetlonego kolorowymi lampkami miasta. W pobliskiej kawiarni kupujemy na wynos gorącą czekoladę i wracamy do hotelu. Podczas spaceru poruszyliśmy wiele tematów. Myśleliśmy długo jak zorganizować święta, ponieważ rodzice Gregora upierają się,że tym razem to oni organizują Wigilię, nie chcieliśmy obciążać rodziców ale są bardzo uparci i postawili na swoim,oczywiście moi rodzice również zostali zaproszeni na tę uroczystość.
Szatyn próbował ze mnie wyciągnąć czemu źle się czuję ale nie dałam za wygraną. Postanowiłam,że powiem mu o wszystkim jak wrócimy do hotelu.
Teraz muszę wszystko mu powiedzieć,leżymy razem na łóżku wtuleni w siebie i przeglądamy razem jakiś magazyn sportowy, to znaczy Gregor ogląda, a ja w głowie układam sobie przemówienie, które zaraz wygłoszę. Niestety nic nie przychodzi mi do głowy, więc muszę iść na spontana.
-Schlierenzauer musimy porozmawiać-mówię i odkładam gazetę na szafkę.
-Mam się bać-pyta przerażony.
-Nie wiem- oznajmiam i przytulam się do niego. Czuję jak mocno przyciąga mnie do siebie i gładzi moje plecy.
-Co się stało?-pyta. Mija chwila kiedy wyciągam z kieszeni mojego szlafroka trzy testy, podaje je szatynowi.
-Jestem w ciąży- mówię z delikatnym uśmiechem na twarzy. Gregor patrzy raz na mnie raz na testy aż w końcu odkłada przedmioty na bok, a na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Mimowolnie sama się szeroko uśmiecham. Szatyn mocno mnie do siebie przytula.- Czyli się cieszysz?-pytam tak dla bezpieczeństwa. Zamiast odpowiedzi czuję jego usta na moich.
-Bardzo się ciesze-mówi radośnie-Kocham Cię nad życie. Kocham Was. -oznajmia i ponownie czuję jego usta na moich.
-Kocham cię- mówię i ponownie wtulam się w jego ramię.
Resztę wieczoru spędzamy na rozmowie. Jak to będzie jak nie będziemy już sami. Gregor jest naprawdę szczęśliwy, tak samo jak ja. Widzę w jego oczach iskierki radości, które zdradzają wszystko...
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Na wstępie muszę Wam Bardzo Podziękować za 20 000 wyświetleń. Jestem w ogromnym szoku. Jak zaczynałam swoją przygodę z blogiem liczyłam na tysiąc może mniej wyświetleń, a spotkała mnie taka niespodzianka. Sama w to nie wierzę. To oczywiście wszystko dzięki Wam!!!Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie. Jeszcze raz serdecznie DZIĘKUJĘ!!!
Dziękuję za opinię pod ostatnim rozdziałem, czekam na kolejne :*
Niestety mam dla was złą informację. Do końca zostało już tylko dwa rozdziały i epilog, niestety chciałam zrobić jeszcze trzy ale byłby one po prostu krótkie, za krótkie.
Podjęłam decyzję, że będę publikować nowe opowiadanie. Kiedy jeszcze nie wiem, ponieważ chciałabym wystartować z czystą kartą, więc najpierw zakończę dotychczasowe opowiadania. Tu jest już prawie koniec, a u Karoliny i Andreasa zostały zaledwie dwa rozdziały, które są już prawie skończone. Pojawią się na blogu, kiedy tu dodam epilog.
Jeszcze chciałam Wam przekazać krótką informację dotyczącą czasu(lat ) jaki jest w opowiadaniu. Wszystko się zgada ponieważ według opowiadania Gregor wygrał Puchar Świata 2015/2016 (Rozdział 15)
Następnie zawiesza karierę w sezonie 2016/2017 ( Rozdział 21), w 2017 roku odbywa się ślub, no i nowy sezon. Oczywiście daty nie są najważniejsze, ale wolałam wam to wyjaśnić, gdyby coś było nie jasne pytajcie w komentarzach.
Buziaki :*
Sezon ruszył już pełną parą. Gregor wrócił do skakania i wszystkich zaskoczył swoją postawą. Jego plastron już po drugim konkursie zmienił barwę na żółtą i tak jest do tej pory. Dziś jest dziewiąty konkurs indywidualny w którym najprawdopodobniej zwycięży szatyn. Prowadzi po pierwszej serii, a do końca zostało jeszcze tylko pięciu skoczków.
Po 30 minutach widzę jak Gregor po raz siódmy w tym sezonie staje na najwyższym stopniu podium. Jestem bardzo szczęśliwa, widząc,że Schlierenzauer wraca do swojej formy sprzed kilku lat. Do kadry wróciłam wraz z Gregorem, więc przebywamy ze sobą cały czas. Jesteśmy wręcz nierozłączni. Wszyscy się z nas śmieją, że jesteśmy starym dobrym małżeństwem, a nie małżeństwem z kilku miesięcznym stażem.
Po tych kilku miesiącach doszłam do wniosku,że nasze małżeństwo jeszcze bardziej wzmocniło nasz związek.
*** W hotelu***
-Idę pobiegać, idziesz ze mną?-zapytał szatyn wkładając swoje buty do biegania.
-Nie chce mi się, idź sam, a ja pójdę się położyć-powiedziałam podchodząc do Gregora.
-Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej- jak zawsze wszystko musi zauważyć. Od kilku dni nie czuję się najlepiej.
-Wszystko ok. Idź biegać, o mnie się nie martw bo nie masz powodów. Nie wyspałam się dziś i tyle-trochę kłamstwa nie zaszkodzi.
-No dobra ale jakby coś to masz dzwonić-mówi całuje mój policzek.
-Dobrze pa.-mówię i zamykam drzwi za skoczkiem. Sama ubieram się w jakieś ubranie inne niż kadrowe. Nie chcę aby ktoś mnie rozpoznał,a odkąd jestem żoną Gregora Schlierenzauera jest to mało możliwe, ponieważ media lubią interesować się nie swoim życiem.
Wchodzę do pobliskiej apteki i z ulgą stwierdzam,że nikogo nie ma w środku. Podchodzę do okienka i witam się ze straszą farmaceutką.
-W czym mogę pani służyć?-pyta miło się uśmiechając.
-Poproszę dwa testy ciążowe albo najlepiej trzy-mówię delikatnie się uśmiechając.Pani z okienka pośpiesznie przynosi wybrane produkty. Szybko płacę za testy, chowając je do torebki. Z uśmiechem na ustach wychodzę z apteki i zmierzam do naszego hotelu. W holu spotykam jak zwykle uśmiechniętego Krafta.
-Gdzie ty się po nocy sama podziewasz?-pyta z troską obejmując mnie ramieniem.- Gdzie Twój rycerz na białym koniu?-pyta.
-Po pierwsze wyszłam tylko na chwilę,po drugie nie rycerz tylko skoczek i nie na koniu tylko nartach, poszedł pobiegać.-mówię radośnie.
-Idziesz z nami na kolację?-kiwam twierdząco głową- To za pół godziny w hotelowej restauracji-oznajmia i znika mi z pola widzenia. Ja czym prędzej podążam do pokoju. Kurtkę i buty rzucam w kąt pokoju i idę do łazienki zrobić testy, oczywiście od razu trzy naraz.
Wychodzę z łazienki i siadam na łóżku. Czekam z niecierpliwością wyznaczony czas, a następnie odwracam po kolei testy.
Kiedy widzę na teście dwie kreski na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Drugi test powiększa go, a trzeci rozpromienia moją twarz do granic możliwości, bowiem na każdym z trzech testów widnieją dwie kreski. Co oznacza tylko jedno będziemy mieli dziecko.... o matko będziemy mieli dziecko. Czuję ogromną radość, a zarazem przerażenie, jak my sobie poradzimy? Nie mam obawy przed powiedzeniem tego Gregorowi, ponieważ wiem,że się ucieszy bo od zawsze chciał mieć dzieci i wiem,że będzie wspaniałym ojcem. Wystarczy popatrzeć jak zajmuje się Lily. Już nie mogę się doczekać aż mu to powiem. Zrobię to dziś po kolacji, ponieważ nie chcę z tym zwlekać. Myślę,że powinien dowiedzieć się jak najszybciej. Może nie będzie super romantycznie i w ogóle ale to w tym momencie nie będzie się to liczyć. Spoglądam na zegarek i zauważam,że miałam przyjść na kolację już pięć minut temu. Szybko chowam testy do szafki nocnej i wychodzę z pokoju zmierzając do restauracji hotelowej. Wchodzę do pomieszczenia, w którym jest pełno ludzi ale w oddali słyszę i zauważam całą kadrę Austrii. Podchodzę do stolika i zajmuję jedno z wolnych miejsc.
-Gdzie Gregor ?- pyta trener.
-Poszedł biegać bo nie chce utracić formy. Wie trener jak to z nim jest, zawsze musi być najlepszy-mówię i wszyscy wybuchamy śmiechem. Tak naprawdę każdy już poznał nowe oblicze Gregora. To nie ten sam człowiek, który nie widział nic poza skokami. Teraz szatyn wie,że skoki są ważne ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Zrozumiała,że nie zawsze będzie na szczycie i nie zawsze będzie najlepszy, wie ,że kiedyś przyjdzie dzień, w którym będzie musiał powiedzieć koniec.Było miło ale coś się kończy,coś się zaczyna.
-Powiem wam szczerze,że niekiedy brakuje mi Gregora takiego co rzucał nartami jak mu coś nie wyszło albo jak się przewrócił. Pamiętam jak chodził obrażony przez dwa dni kiedy to ja wygrałem konkurs, a on był dopiero drugi - mówi Michael robiąc teatralną minę.
-No to były czasy- popiera go Stefan i wpada w zadumę, po czym po raz kolejny wybuchamy śmiechem.
-Powiem wam teraz poważnie -zaczyna trener- Gdyby nie ty - zwraca się do mnie- z pewnością Gregora już by nie było w kadrze, on by się wykończył fizycznie i psychicznie. Dzięki Tobie tak naprawdę zobaczył,że świat nie kręci się tylko i wyłącznie wokół skoczni-stwierdza i szeroko się do mnie uśmiecha.Też posyłam mu ciepły uśmiech.
-Napiszę do niego żeby już wracał- mówię i piszę do Schlierenzauera. Po około dziesięciu minutach Gregor wchodzi na jadalnie.Szybko siada koło mnie i czule całuje mój policzek.Na co Manuel Fettner reaguje dość normalnie jak na niego.
-Możecie z tymi czułościami poczekać, aż znajdziecie się sami, gdzie ja nie będę musiał na to patrzeć-mówi zły.
-Nie martw się znajdziesz sobie dziewczynę-mówi szatyn i nakłada sobie kolację na talerz. Oczywiście kończę kolację szybciej niż Gregor, ponieważ nie jem za dużo ze względu na to, że nie czuję się najlepiej. Wiem,że to przez ciąże, pani w aptece podczas zakupów wyjaśniła mi jakie mogą być skutki uboczne ciąży. Cała kadra już poszła do pokoi, więc w jadalni zostaliśmy tylko ja i szatyn. Kiedy jadł kanapkę oparłam swoją głowę na jego ramieniu, którym mnie po chwili objął.
-Co się dzieje?-pyta.
-Nic, miałbyś ochotę na spacer, wiem,że biegałeś dopiero, ale samej mi się nie chce iść.- tłumaczę.
-Z Tobą zawsze idź się ubierz i pójdziemy.-mówi
-Dziękuję-mówię z uśmiechem na twarzy. Daje mu całusa i zmykam do pokoju po kurtkę i ciepłe kozaki.Po chwili schodzę do lobby hotelowego i widzę Gregora, który siedzi w jednym z foteli. Biorę go za rękę i wychodzimy na dwór. Długo krążymy uliczkami oświetlonego kolorowymi lampkami miasta. W pobliskiej kawiarni kupujemy na wynos gorącą czekoladę i wracamy do hotelu. Podczas spaceru poruszyliśmy wiele tematów. Myśleliśmy długo jak zorganizować święta, ponieważ rodzice Gregora upierają się,że tym razem to oni organizują Wigilię, nie chcieliśmy obciążać rodziców ale są bardzo uparci i postawili na swoim,oczywiście moi rodzice również zostali zaproszeni na tę uroczystość.
Szatyn próbował ze mnie wyciągnąć czemu źle się czuję ale nie dałam za wygraną. Postanowiłam,że powiem mu o wszystkim jak wrócimy do hotelu.
Teraz muszę wszystko mu powiedzieć,leżymy razem na łóżku wtuleni w siebie i przeglądamy razem jakiś magazyn sportowy, to znaczy Gregor ogląda, a ja w głowie układam sobie przemówienie, które zaraz wygłoszę. Niestety nic nie przychodzi mi do głowy, więc muszę iść na spontana.
-Schlierenzauer musimy porozmawiać-mówię i odkładam gazetę na szafkę.
-Mam się bać-pyta przerażony.
-Nie wiem- oznajmiam i przytulam się do niego. Czuję jak mocno przyciąga mnie do siebie i gładzi moje plecy.
-Co się stało?-pyta. Mija chwila kiedy wyciągam z kieszeni mojego szlafroka trzy testy, podaje je szatynowi.
-Jestem w ciąży- mówię z delikatnym uśmiechem na twarzy. Gregor patrzy raz na mnie raz na testy aż w końcu odkłada przedmioty na bok, a na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Mimowolnie sama się szeroko uśmiecham. Szatyn mocno mnie do siebie przytula.- Czyli się cieszysz?-pytam tak dla bezpieczeństwa. Zamiast odpowiedzi czuję jego usta na moich.
-Bardzo się ciesze-mówi radośnie-Kocham Cię nad życie. Kocham Was. -oznajmia i ponownie czuję jego usta na moich.
-Kocham cię- mówię i ponownie wtulam się w jego ramię.
Resztę wieczoru spędzamy na rozmowie. Jak to będzie jak nie będziemy już sami. Gregor jest naprawdę szczęśliwy, tak samo jak ja. Widzę w jego oczach iskierki radości, które zdradzają wszystko...
___________________________________________________________________________________
___________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Na wstępie muszę Wam Bardzo Podziękować za 20 000 wyświetleń. Jestem w ogromnym szoku. Jak zaczynałam swoją przygodę z blogiem liczyłam na tysiąc może mniej wyświetleń, a spotkała mnie taka niespodzianka. Sama w to nie wierzę. To oczywiście wszystko dzięki Wam!!!Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie. Jeszcze raz serdecznie DZIĘKUJĘ!!!
Dziękuję za opinię pod ostatnim rozdziałem, czekam na kolejne :*
Niestety mam dla was złą informację. Do końca zostało już tylko dwa rozdziały i epilog, niestety chciałam zrobić jeszcze trzy ale byłby one po prostu krótkie, za krótkie.
Podjęłam decyzję, że będę publikować nowe opowiadanie. Kiedy jeszcze nie wiem, ponieważ chciałabym wystartować z czystą kartą, więc najpierw zakończę dotychczasowe opowiadania. Tu jest już prawie koniec, a u Karoliny i Andreasa zostały zaledwie dwa rozdziały, które są już prawie skończone. Pojawią się na blogu, kiedy tu dodam epilog.
Jeszcze chciałam Wam przekazać krótką informację dotyczącą czasu(lat ) jaki jest w opowiadaniu. Wszystko się zgada ponieważ według opowiadania Gregor wygrał Puchar Świata 2015/2016 (Rozdział 15)
Następnie zawiesza karierę w sezonie 2016/2017 ( Rozdział 21), w 2017 roku odbywa się ślub, no i nowy sezon. Oczywiście daty nie są najważniejsze, ale wolałam wam to wyjaśnić, gdyby coś było nie jasne pytajcie w komentarzach.
Buziaki :*
sobota, 27 lutego 2016
Rozdział 24
"Wesele"
Na sali zaczynamy od toastu i przyjmowania życzeń oraz prezentów, których jest cała masa. Ludzi też jest sporo około 180 osób. Morgi i Gloria wytrwale odbierają od nas jakieś prezenty i kwiaty. Szybko zjedliśmy obiad i nastąpił pierwszy taniec. Dla mnie to bardzo stresująca sytuacja bo patrzy na mnie ponad 150 osób. Moje obawy rozmyły się w raz z pierwszymi taktami piosenki. Tańczyliśmy z Gregorem przytuleni do siebie nie zwracając uwagi na pozostałych. Nie obchodziło mnie czy tańczę jak pokraka czy jak zawodowa tancerka ważne było to,że tańczę z moim mężem. Po naszym tańcu usłyszeliśmy brawa.-Chyba nie było aż tak źle- mówię i szeroko się uśmiecham do szatyna.
-Chyba nie-mówi i całuje mnie w usta.
Po chwili wszyscy zaczynają tańczyć i zabawa zaczyna się rozkręcać. Bardzo długo wirujemy w tańcu, chyba po godzinie zasiadamy do stołu. Oczywiście z apetytem zabieram się do jedzenia ciasta, na co mój mąż reaguje wybuchem śmiechu.
-No co?-pytam
-Nic, nic- mówi radośnie otwierając butelkę wódki. Nie wiadomo skąd przy naszym stoliku pojawia się Piotrek Żyła.
-Pan młody nie powinien zajmować się takim rzeczami- mówi i bierze butelkę i każdemu nalewa.- Mistrz w polewaniu jest tylko jeden- oznajmia i wszyscy wybuchamy śmiechem. Myślę,że na jednym kieliszku to się nie skończy i oczywiście się nie mylę do naszego stolika dołączyli wszyscy skoczkowie wraz z partnerkami. Niestety musieliśmy opuścić roześmiane towarzystwo i podejść do innych gości. Atmosfera jest fantastyczna, wszyscy bawią się świetnie. O takim ślubie i weselu marzyłam.
Około godziny 22 zespół, który grał na weselu ogłosił,że za chwilę zostanie podany tort. Wyszliśmy z Gregorem na środek sali trzymając się za ręce, ponownie wszyscy utkwili wzrok w nas. Światła przygasły,a kelnerzy wnieśli na sale ogromny tort po chwili na torcie rozbłysły fajerwerki cukiernicze. Razem z szatynem kroiliśmy tort co zostało uwiecznione na zdjęciach. Rozdaliśmy tort naszym rodzicom, a reszta gości została obsłużona przez kelnerów.Siedziałam Gregorowi na kolanach kiedy jedliśmy tort i rozmawialiśmy z naszymi świadkami.Długo nie nacieszyliśmy się spokojem bo Piotrek porwał mnie do tańca. Z tego co zdążyłam zauważyć mój mąż tańczył z Justyną,żoną Piotrka.
-Jak ci się podoba wesele- pytam w tańcu.
-Heheh super, wiadomo i panna młoda tak piękna.-mówi uśmiechając się do mnie
-Oj Piotruś dziękuję za komplement- mówię do Wiewióra i szeroko się do niego uśmiecham.
W końcu przychodzi ta upragniona godzina, czyli północ, czas na oczepiny. Welon łapie moja dwudziestoletnia kuzynka Nina. Jest przerażona kiedy widzi jak krawat Gregora ląduje w dłoniach Michela Hayboecka.
Nie ma odwrotu są nową parą młodą. Stoimy z Gregorem z boku i obserwujemy jak tańczą.
-Pasują do siebie- mówię do ucha szatyna.
-Właśnie widzę. Michael zerwał z dziewczyną, a Nina jest sama, może coś z tego będzie.-mówi i chytrze się uśmiecha.
-Może- mówię i przytulam się do jego ramienia.
Po oczepinach przychodzi cza na zabawę "Taniec z gwiazdami" my z Gregorem siadamy na krzesłach z boku sali i mamy oceniać tańce. Oczywiście pary taneczne mają być tylko i wyłącznie męsko- męskie.
Po chwili na sali ustawia się około dziesięciu par. Zabawa jest fantastyczna. Po długiej przeprawie dochodzimy do finały na parkiecie pozostaje Piotrek z Maćkiem Kotem oraz Michael ze Stefanem Kraftem co nikogo nie dziwi takie papużki nierozłączki. Rozpoczyna się prawdziwa zabawa kiedy z głośników słyszymy polski hit. "Ona tańczy dla mnie". Obydwoje z Gregorem nie możemy powstrzymać śmiechu kiedy Piotrek unosi Maćka nad ziemią, albo kiedy Michael ze Stefanem robią piruety. Kiedy zabawa dobiega końca dochodzimy z szatynem do wniosku , że jest remis. Wręczamy parą po butelce wódki. Piotrek wydaje z siebie okrzyk radości i tańczy z butelką.
Po bardzo długiej zabawie stwierdzamy z Gregorem,że się zbieramy do pokoju. Większość ludzi będzie spała właśnie tu, ponieważ wynajęliśmy dla gości pokoje, które znajdują się nad salą. Około 5 nad ranem żegnamy się z pozostałymi jeszcze gośćmi i idziemy do swojego pokoju. Już w trakcie drogi do pomieszczenia Gregor zaczyna mnie całować.Jakimś cudem otwieramy drzwi pokoju i od razu kierujemy się w stronę ogromnego łoża małżeńskiego. Szybko pozbywamy się ubrań i spędzamy ze sobą pierwszą noc jako małżeństwo.
16 lipiec
GREGOR
Budzą mnie promienie słońca wpadające przez nie końca zasłonięte rolety. Uśmiecham się sam do siebie kiedy spoglądam na przytuloną do mnie Sophie, która jeszcze słodko śpi. Delikatnie głaszczę jej nagie ramię, a potem całuję ją w czoło. Cicho wychodzę z łóżka nie budząc jej. Biorę szybki prysznic i ubieram jakiś t-shirt i spodnie dresowe. Postanowiłem nie budzić żony dlatego po cicho sam wyszedłem na balkon i czekałem aż wstanie. Stałem przy barierce i przyglądałem się górą. W pewnym momencie poczułem delikatne dłonie na swoim torsie, a ich właścicielka przytuliła się do moich pleców.
-Jak się spało żono?-pytam mojej żony
-Doskonale mężu- odpowiada, a ja odwracam się do niej i przytulam ją do siebie
-Dzień dobry kochanie- mówię i całuję ją w usta.
-Dzień dobry. Idziemy na śniadanie?-pyta, a ja uśmiecham się pod nosem.-No z czego się śmiejesz?-pyta.
-W tym stroju chcesz iść na śniadanie?- pokazuję na jej skąpą bieliznę i moją koszulę narzuconą na jej ramionach.
-Zapomniałam - mówi i teatralnie strzela się w czoło. - Daj mi 15 minut -całuje mój policzek i znika w łazience.
SOPHIE
Po upływie 15 minut wychodzę na balkon w celu zawołania Gregora lecz staję na chwilę i przyglądam się szatynowi. Widzę jak podnosi dłoń do góry i przygląda się obrączce, która połyskuje w promieniach słońca. Postanawiam dołączyć do niego i złączam nasze dłonie razem. Przed wyjściem z pokoju Gregor całuje mnie w usta i opuszczamy pokój.Zmierzamy na tą samą sale, na której wczoraj odbywało się wesele. Dziś jest jeden wielki stół przy którym siedzą wszyscy skoczkowie z partnerkami i dziećmi. Wchodzimy na sale szeroko się uśmiechając, czuję jak Gregor obejmuje mnie ramieniem. Wzbudzamy zamieszanie,kiedy zajmujemy miejsce przy stole. Naprzeciwko nas siedzi Piotrek, który nie jest w najlepszym stanie.
-Rozumiem,że ty dziś na poprawinach nie pijesz-stwierdzam widząc skacowanego Wiewióra.
-O nie, nie do poprawin pozostało jeszcze kilka godzin, będę gotów.- mówi, a my z Gregorem wybuchamy śmiechem.
Na poprawinach jest mniej osób ale to nie zmienia faktu,że zabawa jest tak samo udana jak pierwszy dzień wesela. Całą noc wirujemy z Gregorem w tańcu.
17 lipiec
Dziś mogę z pewnością powiedzieć,że nasze wesele było takie jakie sobie wymarzyliśmy. Wszyscy dobrze się bawili. To było nasze marzenie,żeby ten dzień był wyjątkowy nie tylko dla nas ale też i dla gości.
-Kochanie pośpiesz się- ponagla mnie Gregor, kiedy pakuję walizkę.
-Idę- mówię i wychodzę z sypialni z małą torebką.
-A gdzie walizka?-pyta
-No przecież nie będę nosić walizki od tego jest mąż - mówię i wybucham śmiechem.
-Jeszcze się zemszczę-mówi i idzie po mój bagaż, a ja nadal nie mogę opanować śmiechu.
Po chwili słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram i do mieszkania wchodzi uśmiechnięty Morgi. Nasz szofer, który zawiezie nas na lotnisko.
Po 20 minutach drogi wysiadamy z samochodu Thomasa i we trójkę zmierzamy do terminalu. Wylot do Włoch mamy dopiero za dwie godziny więc spokojnie idziemy jeszcze na małą kawę. Wiem,że większość małżeństw swój miesiąc miodowy spędza wylegując się na plaży ale to nie dla nas. My jesteśmy inni. W zasadzie wczoraj dowiedziałam się,że jedziemy do Włoch, a potem do Francji. Gregor zrobił mi niespodziankę, początkowo mieliśmy nigdzie nie jechać. Cieszę się jak małe dziecko, ponieważ marzyłam o podróży do Włoch i Francji. Któż by nie chciał zobaczyć na żywo Koloseum, Fontanny di Trevi czy też Wieży Eiffla. Z moich przemyśleń wyrywa mnie rozmowa Gregora z Morgim.
-Chcesz dodać coś na portale społecznościowe,że już nie jesteś singlem?-pyta ten starszy.
-Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym, co o tym sądzisz?-Gregor zwraca się do mnie.
-Gregor to twój wybór, jeśli będziesz chciał to ogłosić to nie mam nic przeciwko-mówię ,ciepło się do niego uśmiechając.
Kilkanaście dni później... Paryż... jedna z francuskich restauracji...
Szybko nam zleciał ten pobyt we Włoszech i Francji.Dziś poszliśmy z Gregorem do pięknej francuskiej restauracji. Wybraliśmy stolik na balkonie w restauracji, jest już ciemno ale na dworze jest bardzo przyjemnie, ciepły wiaterek rozwiewa moje włosy. Siedzimy z Gregorem w ciszy, trzymamy się za ręce i przyglądamy się Wieży Eiffla, która przybiera różnorodne barwy. W pewnym momencie szatyn wyciąga telefon z kieszeni i robi zdjęcie naszym złączonym dłonią, na których połyskują obrączki.
-Wstawię to na portale społecznościowe w hotelu napiszę posta o tym,że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.- mówi całując moją dłoń.
-Kocham Cię-mówię prawie bezgłośnie.
-Ja ciebie też- odpowiada równie cicho. W takich chwilach ciesze się,że porzuciłam moje życie w Wiedniu i zaczęłam wszystko od nowa w Innsbrucku. Z takim mężczyzną u boku można góry przenosić.
Po kolacji idziemy na ostatni spacer po Paryżu i wracamy do hotelu. Od razu zasiadamy z Gregorem do pisania posta. Nieźle się chłopak rozpisał ale przez te kilka miesięcy , od kiedy zawiesił karierę nie dawał znaku życia. Post jest obszerny ponieważ Gregor ma jeszcze jedną ważną wiadomość... Gregor wraca do skoków. Na razie zaczyna trenować i letni sezon jeszcze odpuszcza ale zimą zaczyna wszystko od nowa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Kochane.
Nowy rozdział.Nie jestem z niego w pełni zadowolona, ale wszystko pozostawiam waszej opinii.
Mam nadzieję,że powyższa informacja o powrocie Gregora Was ucieszy.
Miejmy nadzieję,że niedługo w rzeczywistości Gregor powróci mocniejszy niż kiedykolwiek.
Utworzyłam maila dla Was. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, na jakikolwiek temat możecie do mnie napisać.Jeśli nie macie odwagi bądź nie chcecie ujawniać się pod postem również możecie do mnie napisać.
Liczę,że skorzystacie z tego i do mnie napiszecie. Zostawiam wam e- maila:
marzycielllkadlawas@gmail.com
Buziaki :*
środa, 17 lutego 2016
Rozdział 23
Nie ma pojęcia co się dzieje z bloggerem ale nie da się ustawić innego koloru czcionki, serdecznie przepraszam za problem. Postaram się go szybko naprawić. Jeśli macie taką możliwość to widać lepiej w wersji mobilnej(wersja na telefon )
"Ślub"
15 lipiec
GREGOR
Nigdy bym nie pomyślał, że w moim życiu zajdą takie zmiany. Ja wieczny podrywacz i kobieciarz hajtam się. Sam w to nie wierzę. Uświadamia mi to tłum osób, które krążą koło mnie jak koło jakieś angielskiej królowej. Od rana jestem w moim rodzinnym domu, ponieważ Sophie stwierdziła,że jeśli ją zobaczę w sukni przed ślubem to przyniesie to pecha. Ja osobiście tak nie uważam ale odpuściłem sobie kłótnie tuż przed ślubem. W moim domu jest po prostu szał. Thomas lata jak nawiedzony przejmując się swoją rolą świadka, no przecież ja mam gorzej czy wszyscy myślą, ze ja serio się nie stresuje. Mam miliony czarnych myśli w głowie, a co jeśli Sophie się rozmyśli i zwieje spod ołtarza? Nawiasem mówiąc mam nadzieję, że tego nie zrobi.
-Gregor wyprostuj się- moja mama zachowuje się jakbym miał 6 lat.
-Oczywiście mamusiu- odpowiadam kąśliwie.
-Gregor wkładasz krawat czy muchę?-pyta szczerząc się przede mną Thomas.
-Pojebało cię muchę, stary dobrze wiesz, że krawat to jedyne co przeżyję.- mówię biorąc od niego czarny krawat.
-Ok, ok. Spokojnie, daj to bo ręce cię się trzęsą jak alkoholikowi-tłumaczy i zaczyna wiązać mi krawat- Widzę,że ktoś tu się nieźle stresuje-dodaj po chwili.
-No wiesz to ja się tu hajtam nie ty, chyba mam prawo czuć się zestresowany- mówię głośniej niż powinienem.
-Spoko obstawiam, że Sophie jakbym miała cię zostawić to zrobiłaby to już dawno temu.- mówi klepiąc mnie ramię- Zaraz się zbieramy do kościoła bo jest już 14:00, a z tego co wiem to o 15:00 usłyszymy weselne dzwony.- mówi to w taki poważny sposób,że wybuchamy śmiechem.
SOPHIE
-Jak wyglądam- pytam moją mamę, kiedy jestem gotowa do wyjścia. W jej oczach widzę zbierające się łzy.
-No ślicznie kochanie, jesteś najpiękniejszą panną młodą. -mówi i delikatnie mnie przytula
Wszyscy mi mówią,że pięknie wyglądam, a ja nadal nie jestem przekonana. To chyba takie typowe, mam nadzieję. Stresuję się ogromnie, co nie uchodzi uwadze mojej świadkowej. Gloria mi dziś bardzo pomogła. Przyjechała do nas do mieszkania i od rana mi we wszystkim pomagała, kosmetyczkę i fryzjerkę w sumie też mi załatwiła, jest kochana po prostu.
-Sophie może weź się uspokój co, bo zaraz cała fryzura ci się rozwali, możesz dać sobie spokój i nie chodzić po całym mieszkaniu.-mówi spokojnie.
-Łatwo Ci mówić to nie ty wychodzisz za mąż.Jeszcze za takiego debila- mówię stając w końcu, w miejscu.
-No wiesz ostrzegałam Cię, że mój brat to wariat, a tak przy okazji dzwonił Morgi i mówił,że mój pojebany braciszek jest tak ze stresowana jak jeszcze nigdy więc chyba obydwoje musicie się ogarnąć.- spokojnie tłumaczy.-Usiądź sobie i poczekaj na mnie chwilę.- mówi cicho.Wykonuje jej polecenia i próbuje się uspokoić.Po chwili siostra szatyna wchodzi do pokoju, a w rękach ma dwa kieliszki.
-Oszalałaś mam pić przed własnym ślubem- krzyczę cicho żeby moja mama nie usłyszała niczego ani fotograf, który robił zdjęcia kiedy się przygotowywałam.
-Oj nie przesadzaj, jeden kieliszek nikomu nie zaszkodzi.- mówi i nalewa wódkę do dwóch kieliszków. W rezultacie wypijamy po dwa kieliszki wódki ale to nie ma znaczenia, stres faktycznie może troszkę minął. Przed wyjściem myjemy zęby, przecież nie wypada żeby od świadkowej i panny młodej czuć było jakikolwiek alkohol. W końcu wychodzimy z mieszkania i jedziemy do kościoła.
Wszyscy mi mówią,że pięknie wyglądam, a ja nadal nie jestem przekonana. To chyba takie typowe, mam nadzieję. Stresuję się ogromnie, co nie uchodzi uwadze mojej świadkowej. Gloria mi dziś bardzo pomogła. Przyjechała do nas do mieszkania i od rana mi we wszystkim pomagała, kosmetyczkę i fryzjerkę w sumie też mi załatwiła, jest kochana po prostu.
-Sophie może weź się uspokój co, bo zaraz cała fryzura ci się rozwali, możesz dać sobie spokój i nie chodzić po całym mieszkaniu.-mówi spokojnie.
-Łatwo Ci mówić to nie ty wychodzisz za mąż.Jeszcze za takiego debila- mówię stając w końcu, w miejscu.
-No wiesz ostrzegałam Cię, że mój brat to wariat, a tak przy okazji dzwonił Morgi i mówił,że mój pojebany braciszek jest tak ze stresowana jak jeszcze nigdy więc chyba obydwoje musicie się ogarnąć.- spokojnie tłumaczy.-Usiądź sobie i poczekaj na mnie chwilę.- mówi cicho.Wykonuje jej polecenia i próbuje się uspokoić.Po chwili siostra szatyna wchodzi do pokoju, a w rękach ma dwa kieliszki.
-Oszalałaś mam pić przed własnym ślubem- krzyczę cicho żeby moja mama nie usłyszała niczego ani fotograf, który robił zdjęcia kiedy się przygotowywałam.
-Oj nie przesadzaj, jeden kieliszek nikomu nie zaszkodzi.- mówi i nalewa wódkę do dwóch kieliszków. W rezultacie wypijamy po dwa kieliszki wódki ale to nie ma znaczenia, stres faktycznie może troszkę minął. Przed wyjściem myjemy zęby, przecież nie wypada żeby od świadkowej i panny młodej czuć było jakikolwiek alkohol. W końcu wychodzimy z mieszkania i jedziemy do kościoła.
GREGOR
Podjeżdżamy pod kościół w moim rodzinnym Fulpmes, Sophie uparła się, że tu chce brać ślub i koniec kropka. W zasadzie się cieszę, że tak podoba jej się to miejsce. Wysiadam z samochodu i kroczę do gości, którzy czekają pod kościołem, korzystając z pięknej pogody. Słońce pięknie świeci nad górami, nie jest bardzo gorąco około 24 stopnie więc idealnie. Co najważniejsze nie ma nigdzie żadnych fotografów, poza tym którego wynajęliśmy aby mieć pamiątkę z wesela. Zawsze obawiałem się tego,że moje wesele będzie wyglądało jak premiera filmu, pełno fotografów i kamer, a teraz jest wspaniale, spadek mojej formy chyba mi pomógł w tej sytuacji.Witam się z gośćmi oczywiście nie jestem w stanie podejść do każdego z osobna ponieważ zaprosiliśmy sporo ludzi.
-Nie wierze stary tracimy cię- mówi płaczliwie Stefan.
-Przeżyjesz to jakoś, a poza tym wiesz Marisa wiecznie nie będzie czekać na pierścionek zaręczynowy- mówię i przybijam piątkę z dziewczyną Stefana.
Po chwili przy mnie zjawia się Andreas Kofler i reszta kadry z partnerkami. Oczywiście na ślubie nie mogło zabraknąć całego sztabu naszej kadry i kilkunastu skoczków z innych krajów. Już nie mogę się doczekać wesela z Piotrkiem Żyłą, to będzie coś. Po chwili widzę jak podjeżdża samochód, a w nim Gloria i Sophie. Podchodzę szybko i otwieram drzwi mojej przyszłej żonie. Powoli wyłania się z samochodu i wygląda czarującą, jest jeszcze piękniejsza niż na co dzień. Uśmiecha się do mnie szeroko co odwzajemniam, chwytam jej dłoń i przyciągam ją lekko do siebie.
-Pięknie wyglądasz- szepczę jej na ucho.
-Dziękuję, ty również prezentujesz się całkiem przyzwoicie - mówi i zaczyna delikatnie się śmiać, a ja razem z nią. Obejmuję ją delikatnie w tali i składam czuły pocałunek na jej ustach. Przerywa nam oczywiście Morgi.
-Gołąbeczki moje kochane ja rozumiem, że się kochacie i tak dalej ale wiecie, że ksiądz nie będzie czekał w nieskończoność, nawiasem mówiąc macie pięć minut spóźnienia.- Morgi jednak potrafi rozwalić cały nastrój.
Szliśmy powoli, trzymając się za ręce do zebranych gości kiedy Sophie zaczęła konwersację.
-Podoba Ci się sukienka?
-No oczywiście, ślicznie w niej wyglądasz, choć jestem ciekawy co masz pod nią- powiedziałem i zostałem obdarzony kuksańcem między żebra.
-Zobaczysz w nocy- powiedziała a potem dodała- może zobaczysz.- oczywiście na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
-Ty małpo-mówię i daje jej całusa w policzek.
SOPHIE
-Ja Gregor biorę sobie Ciebie Sophio za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
Czułam się taka szczęśliwa kiedy dumnie kroczyłam z Gregorem przez kościół pod sam ołtarz, wzrok każdego był skupiony na nas. Byłam wręcz wzruszona. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu zostanę panią Schlierenzauer. Moje myśli nie skupiały się na przepięknym wystroju kościoła czy też marszu weselnym, który słyszeliśmy w tle. Moje myśli i wzrok był utkwiony w wysokim, niezwykle przystojnym szatynie, którego miałam poślubić.
Byliśmy już pod ołtarzem kiedy kątem oka zobaczyłam wzruszenie na twarzach naszych rodziców, to uczucie było nie do opisania, byłam pewna,że moi rodzice są ze mnie dumni, nie dlatego,że znalazłam faceta, który jest w stanie mnie utrzymać, który jest rozpoznawalny i uzdolniony tylko dlatego, że znalazłam mężczyznę, który mnie pokochał bez względu na wszystko, który kocha mnie z moimi wadami , a ja jego. Moje przemyślenia przerwał ksiądz, który rozpoczął mszę.
-Zebraliśmy się tutaj aby połączyć węzłem małżeńskim Sophie i Gregora.
Tak oto doszliśmy do celu naszej drogi czyli do przysięgi małżeńskiej. Stanęliśmy naprzeciwko siebie podając sobie prawe dłonie i zaczęliśmy powtarzać słowa przysięgi małżeńskiej. Patrzyliśmy sobie w Oczy kiedy Gregor zaczął mówić przysięgę.
Tak oto doszliśmy do celu naszej drogi czyli do przysięgi małżeńskiej. Stanęliśmy naprzeciwko siebie podając sobie prawe dłonie i zaczęliśmy powtarzać słowa przysięgi małżeńskiej. Patrzyliśmy sobie w Oczy kiedy Gregor zaczął mówić przysięgę.
-Ja Gregor biorę sobie Ciebie Sophio za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
Chyba nie muszę wiele mówić, że w tym momencie miałam świeczki w oczach, czułam się tak spełniona jak jeszcze nigdy. Gregor i ja byliśmy jak w zamkniętej kuli, do której nikt poza nami nie ma prawa wstępu.
po chwili nadeszła moja kolej, postarałam się opanować głos i zaczęłam.
- Ja Sophie biorę sobie Ciebie Gregorze za męża i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie
opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy
Jedyny i Wszyscy Święci.
Jedna łza spływa po moim policzku, uczucie jakie mi towarzyszy jest nie do opisania.W końcu ksiądz wypowiada słowa na, które czekałam całe życie.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
W tym momencie mam dziwne wrażenie, że zaraz ze szczęścia się poryczę jak małe dziecko. Z niecierpliwością czekam aż ksiądz pobłogosławi obrączki i będziemy mogli założyć je na swoje palce. Po chwili zakładamy na wzajem sobie obrączki na palce wypowiadając przy tym słowa :
Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Następnie ksiądz wypowiada dobrze znaną regułkę: Teraz Pan Młody może pocałować Pannę Młodą.
Gregor delikatnie muska moje usta, a ja odpowiadam tym samym.
-Kocham cię- mówi prawie niesłyszalnie.
-Ja ciebie też- odpowiadam równie cicho.
Po chwili msza dobiega końca i goście zaczynają opuszczać mury kościoła. My jako para młoda, trzymając się za ręce wychodzimy na końcu. Na dworze zostajemy przywitani brawami i obsypani pieniędzmi, ryżem i płatkami czerwonych róż.Gregor wbiła się namiętnie w moje usta, a ja oddaje pocałunek co zostaje uwiecznione na wielu zdjęciach.
Zbieramy pieniądze z chodnika i przyjmujemy wstępne gratulację i życzenia. W końcu znajdujemy się w samochodzie, który zawiezie nas pod sale weselną w Innsbrucku.
-W końcu jestem panią Schlierenzauer- mówię dumnie przyglądając się połyskującej obrączce na moim palcu.
-Też na to długo czekałem- mówi Gregor i składa na moich ustach pocałunek.
_________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Zjawiam się z kolejny krótkim rozdziałem.
Niestety nie miałam pojęcia co tu jeszcze dodać. Na początku miałam opisać ślub i wesele ale stwierdziłam,że wesele może zniszczyć urok tego ślubu.
Szczerze chciałam żeby ten rozdział był lepszy niestety nie mam innego pomysły co zrobić aby stał się taki magiczny i wyjątkowy. Mimo wszystko mam nadzieję,że wam się spodoba. Czekam oczywiście na wasze komentarze, które mnie motywują i sprawiają,że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Bardzo mnie ucieszyła ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem.Mam nadzieję,że pod tym będzie tyle samo albo i więcej:)
Mam jeszcze taką króciutką informację dotyczącą tego opowiadania.
Zostało niewiele rozdziałów do końca :(
Nie wiem w sumie ile jeszcze napiszę ale myślę,że około 5 i epilog. Może mniej. Nie jestem wam jeszcze w stanie dokładnie powiedzieć, może pod następnym rozdziałem określę się konkretniej, jak sobie wszystko przekalkuluje co i jak.
Oczywiście jak skończę to opowiadanie zabieram się do zakończenia Karoliny i Andreasa. W sumie to już zaczęłam pisać tam rozdziały ale tak jak pisałam na tamtym blogu ( o ile któraś z Was jest także tam :) zacznę coś publikować jak tu pojawi się epilog.
Mogę Wam zdradzić,że pracuję nad kolejnym opowiadaniem, mam już w zasadzie prawie 6 rozdziałów, na razie nie zdradzam kto będzie w rolach głównych występował... na pewno skoczek narciarski :)
Będzie to raczej smutniejsze opowiadanie... nie będzie pięknie i kolorowo jak tu :)
Mam nadzieję,że Wam się spodoba.
Ja już kończę bo niedługo będzie komentarz dłuższy od rozdziału.
Czekam na opinie o rozdziale i jako możecie to napiszcie czy miałybyście w ogóle ochotę czytać moje kolejne opowiadanie.
Z góry dziękuję za opinie.
Buziaki :*
-W końcu jestem panią Schlierenzauer- mówię dumnie przyglądając się połyskującej obrączce na moim palcu.
-Też na to długo czekałem- mówi Gregor i składa na moich ustach pocałunek.
" Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się
z prawdą. "
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Witajcie Kochane.
Zjawiam się z kolejny krótkim rozdziałem.
Niestety nie miałam pojęcia co tu jeszcze dodać. Na początku miałam opisać ślub i wesele ale stwierdziłam,że wesele może zniszczyć urok tego ślubu.
Szczerze chciałam żeby ten rozdział był lepszy niestety nie mam innego pomysły co zrobić aby stał się taki magiczny i wyjątkowy. Mimo wszystko mam nadzieję,że wam się spodoba. Czekam oczywiście na wasze komentarze, które mnie motywują i sprawiają,że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Bardzo mnie ucieszyła ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem.Mam nadzieję,że pod tym będzie tyle samo albo i więcej:)
Mam jeszcze taką króciutką informację dotyczącą tego opowiadania.
Zostało niewiele rozdziałów do końca :(
Nie wiem w sumie ile jeszcze napiszę ale myślę,że około 5 i epilog. Może mniej. Nie jestem wam jeszcze w stanie dokładnie powiedzieć, może pod następnym rozdziałem określę się konkretniej, jak sobie wszystko przekalkuluje co i jak.
Oczywiście jak skończę to opowiadanie zabieram się do zakończenia Karoliny i Andreasa. W sumie to już zaczęłam pisać tam rozdziały ale tak jak pisałam na tamtym blogu ( o ile któraś z Was jest także tam :) zacznę coś publikować jak tu pojawi się epilog.
Mogę Wam zdradzić,że pracuję nad kolejnym opowiadaniem, mam już w zasadzie prawie 6 rozdziałów, na razie nie zdradzam kto będzie w rolach głównych występował... na pewno skoczek narciarski :)
Będzie to raczej smutniejsze opowiadanie... nie będzie pięknie i kolorowo jak tu :)
Mam nadzieję,że Wam się spodoba.
Ja już kończę bo niedługo będzie komentarz dłuższy od rozdziału.
Czekam na opinie o rozdziale i jako możecie to napiszcie czy miałybyście w ogóle ochotę czytać moje kolejne opowiadanie.
Z góry dziękuję za opinie.
Buziaki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)